„Chociaż czuć będziem, jak z nas ząb tygrysa,
„Albo hyena ciepłą krew wysysa:
„Cieszyć się będziem śród saméj rozpaczy,
„Że jéj w nas tutaj Arab nie zobaczy.“ —
Tak mówił Hafed — a wtém ogień święty,
Co na ołtarzu sam przed chwilą wzniecił,
Jakby tajemnym tchem duchów rozdęty,
Wzmógł się w téj chwili, i twarz mu oświecił.
„Stało się!“ — kończył — co dłoń ludzka może,
„Myśmy zrobili w obronie Iranu.
„Lecz gdy sam Iran, w spodlonéj pokorze,
„Chce nieść hołd obcym i bogom, i panu:
„Jeśli ci nawet — ci, których krew sama
„Zwaćby powinna w ślady wielkich ojców,
„Synowie plemion Zala i Rustama[1],
„Cześć widzą w pętach bisurmańskich zbójców;
„Albo — o! hańbo! — gdy Mitry ołtarze
„Zalały świeżo krwi kapłańskiéj rzeki,
„Oni, bezwstydni, padają na twarze
„Przed ołtarzami oszukańca z Mekki!…
„Niech więc przed wrogiem Iran gnie kolano,
„Do całowania stóp jego niech drze się,
„Aż więzy jego tak sprośne się staną,
„Że najpodlejszy ich dłużéj nie zniesie.
- ↑ Rustam, — syn Zala, najsławniejszy bohater perski. Pomiędzy Gwebrami są jeszcze ich potomkowie.