Mylisz się, ojcze! — bo w czémże jéj pycha?
Kto jéj tu równy? — a przecież, znajdź drugą,
Coby tak skromna, pokorna i cicha,
Zdała się wszystkich najuboższych sługą!
Kto z nas ją widział, by w pracy leniwa,
Od powinności zraziła się trudem?
Czyż pod jéj ręką twe trzody i żniwa,
Jakby widocznym nie mnożą się cudem? —
W każdym jéj czynie znać wpływ łaski Bożéj,
Co na nią zlewa szczęście niepojęte.
Tak, niepojęte! — i toć to mię trwoży.
Nie wszystko bowiem nadludzkie, jest święte. —
Lecz dosyć o tém! — Chciałżebym oskarżać,
Ojciec swe dziecię? — lecz milczeć nie mogę.
Nie! — jedno zawsze będę ci powtarzać:
Pomnij na Boga, na ojca przestrogę!
Nie chodź tu sama ni we dnie, ni w nocy,
Nie błądź po polach przy księżyca blasku;
Nie zbieraj nocnych ziół, nie śledź ich mocy,
Ani kréśl znaków na wietrze, ni piasku! —
Bo wiedz, o! córko! że ducha jaskini,
Każda występna myśl nasza ośmiela.
Nie stroń od ludzi! — pomnij, że w pustyni
Szatan śmiał nawet kusić Zbawiciela.