Przecież ostrożność! — Strach nie zna wędzideł,
I lada powód, ima zwyciężonych.
(Fastolf z żołnierzami odchodzi).
Dość o tém, wodzu! Krew się pali we mnie
Słysząc to słowo. — Po tylu wsławionych
Zwycięztwach naszych, pierzchnąć tak nikczemnie!
O! Orleanie! Orleanie! w tobie
Grób chwały naszéj! — Lecz czyż przyszłe wieki
Uwierzyć zechcą? Kto wystawi sobie,
Aby zwycięzcy pod Azincourt, Crequi,
Pierzchli — i przed kim? — przed jedną niewiastą! —
Nie! musim zdobyć to przeklęte miasto!
To nas niech cieszy, że nie ludzka siła,
Ale nas szatan przemógł z ludźmi w zmowie.
Tak! szatan głupstwa! — Czyżby i wodzowie
Dzielili wiarę, co gmin omamiła? —
Nie! — przesąd nadto jest błahą pokrywą
Tchórstwa wojsk twoich! — to bitwę przegrało.
Popłoch był wszędzie.
Nie, nie! jako żywo!