Duchu! jakżeś ty straszny! jak twa dziwna siła
Potężnie działa we mnie! — W dłoni méj, tyś męztwo;
W sumieniu, tyś powinność; w sercu, okrucieństwo! —
Dusza płacze z litości — dłoń drży, jakby miała
Burzyć ołtarz w świątyni: gdy ze krwi i z ciała
Stanie przed nią przeciwnik: a wiém, że upadnie,
Że krew lunie mu z piersi, że twarz śmiercią zbladnie! —
Sam błysk miecza mię trwoży, jak łyskanie nieba,
Poprzednicze piorunu; — a jednak, gdy trzeba,
Czuję w sobie moc cudzą, i w méj dłoni drżącéj,
Miecz zabija sam przez się, jakby duch żyjący.
Ha! tużeś wreście, posłanko szatana!
Tu kres twych guseł, i próżna ich siła!
Broń się, przeklęta! i do swego pana
Idź po zapłatę, za złe, coś zbroiła.
Szaleńcze! na śmierć idziesz w moje ręce. —
Lecz tyś nie Angliki tyś syn naszéj ziemi!
Burgundzkie barwy i herby książęce!…
Ostrz mego miecza schyla się przed niemi.
Ty mi pochlebiasz, piekielna Megero!
Broń się! — Choć czuję, że za twe zaklęcia,