Lecz ty, rozumie! światło Niebios tronu!
Ty sprawco świata! ty bóstwo człowiecze!
I cóż ty jesteś? gdy szał zabobonu
Porwie cię z sobą, i w przepaść zawlecze? —
Przeklęstwo temu! co w krainie myśli
Szuka wielkości: trwoni moc i lata,
I wierzy planom, gdy je mądrze skreśli! —
Bo szał i głupstwo — to są władzcy świata!
Przestań, Milordzie! Krótkie są twe chwile.
Myśl o wieczności! pojednaj się z Bogiem!
Gdybyż przynajmniéj męzkiéj uledz sile,
Upaść w zapasach z godnym siebie wrogiem!… —
Lecz stać się pastwą głupstwa i obłudy —
O! to dotkliwsze od śmierci tysiąca! —
Czyż wszystkie nasze ofiary i trudy
Nie były warte — choć lepszego końca? —
(podając mu rękę).
Żegnaj, Milordzie! — Hołd łez i modlitwy
Złożę ci w czasie, gdy mię los ocali.
Teraz powinność zwie mię na plac bitwy,
Gdzie los ojczyzny waży się na szali.
Żegnaj, Talbocie! — Tak! do powitania
Na lepszym świecie, gdzie nie ma rozstania!
(Odchodzi).