„Tam jéj przez usta Herolda powiemy,
„Z czémeśmy przyszli, i z czém wrócić chcemy.“ —
Seneszal wrócił, i wnet z Lady samą,
Stanął na murze, nad zewnętrzną bramą;
A wkoło klanu przedniejsi wodzowie,
Chciwi usłyszeć co Herold opowie. —
W barwach Howarda, zbliżył się przez pole,
Wiodąc za rękę nadobne pacholę. —
O! widok matce straszniejszy od gromu!
Poznała syna, dziedzica Branksomu! —
Herold ją grzecznym witając ukłonem,
Wskazał na dziecię, i rzekł śmiałym tonem.
„Lord Dacre i Howard, przeciw pięknéj damie,
„Z boleścią serca muszą zbroić ramię;
„Ale im dłużéj znosić nie przystoi,
„Widząc jak krewni i lennicy twoi,
„Wzdłuż granic naszych puszczając zagony,
„Lud nasz mordują i łupieżą plony,
„A ty, o pani! z ujmą czci imienia,
„Zbójcom w swym zamku udzielasz schronienia.
„Żądają zatém, by im był wydany
„Rycerz, Wiljamem Delorianem zwany,
„Na słuszną karę, jaka się domierza
„Na gwałcicielach wspólnego przymierza.
„Niedawno bowiem, jak o tém wié każdy,
„Złupił Stapleton na czele swéj jazdy,