Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/413

Ta strona została uwierzytelniona.

„Przez Linlitgowu kręte ulice,
Tłum go zebrany wiódł z okrzykami;
Z okien i z ganków, ręce kobiéce
Przed nim i za nim siały kwiatami.

„Wracał zalawszy krwią Pogranicze,
Jarzmo swéj władzy narzucił klanom;
I upojone dumą oblicze
Ku swym przybocznym zwracał dworzanom.

„Lecz co mi znaczy wroga potęga?
Co mi straż jego, orszak i pycha?
Gdy wiém, jak zdala muszkiet mój sięga,
Gdy w sercu mojém zemsta oddycha! —

„Ja i mój muszkiet weszliśmy w radę.
Obrałem miejsce w ciemnéj ustroni;
Ztamtąd widziałem całą gromadę,
Całą tę ciżbę ludzi i koni.

Morton zausznik, dzid szkockich borem[1],
Z konnicą drogę torował panu;
W tyle, z dobytym w ręku klajmorem,
Szedł gęstym szykiem klan Makferlanu.

„Po bokach Duglas, i Lord z Glenkerny,
I Knox się swoją świętością puszył[2];
I dziki Lindsay,[3] zdrajca niewierny,
Co się królowéj płaczem nie wzruszył.


  1. Morton, jeden z zabójców Dawida Rizzio, którego z rozkazu piérwszego męża Maryi Sztuart, w oczach jéj zamordowano.
  2. Knox, pierwszy krzewiciel reformy w Szkocyi, któréj sam Rejent był najgorliwszym stronnikiem.
  3. Lindsaj, najdzikszy i najokrutniejszy z fakcyi Rejenta, użyty przez niego do wymuszenia na uwięzionéj królowéj zrzeczenia się tronu, wykonał to polecenie z największą surowością i grubiaństwem; i gdy nieszczęśliwa Marya, zalana łzami, w chwili podpisania abdykacyi, odwróciła na chwilę oczy, przymusił ją do kończenia, ściskając gwałtownie jéj rękę rękawicą żelazną.