Dowiedzieli się sąsiedzi,
I raz, drugi, w pień wycięci,
Poskromili chciwe chęci.
Rok, i drugi, nie ma wojny!
Kogutek i kraj spokojny.
Sułtan nabrał sił i mocy.
Aż tu raptem jednéj nocy
Słyszy — stuk, stuk, do pałacu.
„Co tam? kto tam?“ — a na placu
Hałas, tertes! — wpada Basza:
„Padyszachu! zguba nasza!
„Ratuj! kogut krzyczy znowu.“ —
Sułtan z łoża, z złotogłowu,
Chyc, wyskoczył — patrzy z ganku.
A kogutek bez ustanku
Trzepoce się, kręci, wije,
Na wschód zwrócił dziób i szyję:
„Kukuryku! kukuryku!“ —
A więc na koń, i do szyku!
I najstarszy sam Sułtanic,
Poszedł z wojskiem bronić granic. —
Kogutek się uspokoił,
Sułtan znowu pił i poił.
A tymczasem dni mijały,
Jeden, drugi, tydzień cały,
A o wojsku ani słychu. —
Bają różnie, lecz po cichu:
Jeden przeczy, drugi twierdzi. —
Aż tu znowu krzyk na żerdzi. —
Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/508
Ta strona została uwierzytelniona.