ma, w tego rodzaju typach, swoje niezawodne efekty; p. Nowakowski, jako jej protegowany Kiełbik, bardzo inteligentnie odtworzył poszczególne elementy tej ciemnej figury, ale nie potrafił się w nią wżyć całkowicie, co zresztą przynosi zaszczyt jego charakterowi. P. Guttner, jako minister Kręciołek, stworzył sylwetę wręcz znakomitą, tem bardziej więc raziło nadużywanie pewnej zbyt łatwej i nieestetycznej sztuczki. Co na to reżyserya?
Jeżeli Molier wyobrażał sobie, że umieścił wszystkie szczutki na nosie medycyny i lekarzy, mylił się grubo. Zostało jeszcze dosyć dla przyszłych pokoleń. Jakżeż-bo przekształcił się, zróżniczkował, typ lekarza z dawnej komedyi; w ileż rozpylił się postaci! Przedewszystkiem, stał się dwupłciowy, rozszczepił się w lekarza i lekarkę; wydał odmianę lekarza domowego, prowincyonalnego, salonowego, kąpielowego; lekarza-obywatela, lekarza-filantropa (znałem takiego zbliska; cóż za bajeczny typ do komedyi, niczem p. Geldhab!), lekarza-teozofa, etc. etc. A HYGIENA, ta zmora o stu głowach, wścibska, natrętna, wszędobylska, przemądrzała, zaglądająca do garnków, do kieliszków, licząca bakterye na zespolonych ustach kochanków, każąca swoje wątpliwe dary opłacać niewątpliwem zatruciem radości i beztroski życia! A cóż dopiero wszelkie sanatorya, uzdrowiska, hydropatye, te przybytki medy-