Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

cyny tańczącej, flirtującej, swatającej, gdzie histeryę indywidualną leczy się zapomocą histeryi zbiorowej i gdzie choroby często urojone kombinują się z bardzo zdrowemi i pozytywnemi potrzebami serca. Tu już medycyna najdalej odbiegła od typu Moliera: zamiast starego cymbała w wielkiej peruce, komicznym kapeluszu, okularach, długiej czarnej sukni i z groteskowym instrumentem pod pachą, mamy ją w postaci młodego chłopca na schwał, z gołą głową, blond czupryną, opalonym karkiem, koszulą rozchlastaną na piersiach, boso, w krótkich majtkach, z muskularnymi łydkami. Ten młody Antinous, to nielada figura, to pan asystent zakładu wodoleczniczego; któż go nie znał, gdzież go niema, któryż bodaj trochę przystojny student medycyny nie marzył aby nim zostać! To oś całego „interesu“; toteż, roztropny dyrektor zakładu starannie czuwa nad doborem swoich asystentów.
Ten nieoszacowany asystent stał się bohaterem nowej sztuki p. Zapolskiej, której tłem jest, przeźroczyście sportretowany, pewien znany zakład leczniczy we wschodniej Galicji. Od samego podniesienia kurtyny idzie ku nam ożywczy zapach zdrowia: las, bujny górski las, widny przez szeroko otwarte wrota świetlicy; szereg leżaków zaprasza do rozkoszy „werandowania“; na ścianach, umajonych zielenią, sympatyczne i krzepiące napisy, jak: „Zwróć się do przyrody, w niej twoje zbawienie“, albo: „Wchodząc w ten dom, zbądź się trosk“ i t. p. Naczelny szafarz tego zdrowia, tężyzny i siły woli, jest to, oczywiście, chuderlawy, łysy, podrygujący epileptycznie dr. Raczkiewicz (wybornie reprezentowany przez p. Dobrzańskiego), niedołęga