tak i losy tej sztuki na scenie. Otóż, p. Nowacki wyglądał doskonale, był w miarę zalotnym, umęczonym, dziarskim, szlachetnym i sentymentalnym, i stworzył istotnie tę męską oś, koło której mógł się kręcić cały damski światek bez obrażenia wymagań gustu i prawdopodobieństwa. Pierwszy raz od debiutu w Ślubach panieńskich widzieliśmy na scenie p. Białkowską: wniosła z sobą dużo wdzięku i szczerego łobuzerskiego zacięcia. Słyszałem nawet ubolewania, iż tekst sztuki nie pozwolił jej ujrzeć w stroju przepisanym przez regulamin Gencyany.
Pomimo wszystkich braków Asystenta, zrozumiałą jest rzeczą, iż nowemu utworowi zasłużonej autorki należało się miejsce na scenie. Tem samem, musiał go wystawić teatr miejski, pełniący dotychczas funkcye naszej „panienki do wszystkiego“, mimo iż tego rodzaju błahostki o wiele zyskują grane na scenie mniejszej i mniej obciążonej brzmieniem „dostojeństwa“. Zapowiedziane na ten miesiąc otwarcie nowego teatrzyku, oraz przyszłość Teatru Powszechnego który objawia coraz większą pomysłowość i inicyatywę, zdejmą niewątpliwie z barków naszej sceny część obowiązków i repertuaru; wówczas, kierownictwo teatru im. Słowackiego szerzej będzie mogło rozwinąć swoje aspiracye, które zapewne musi mieć, mimo iż dotąd się z niemi nie zdradza.