Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

Makbet nie jest niedołęgą; jest — Szekspir wyraźnie to podkreśla — dzielnym mężczyzną w całem tego słowa znaczeniu; jeżeli w pewnym momencie jest słaby, to dlatego właśnie, iż wszystkie męskie pojęcia honoru, szlachetności, wzdrygają się przed takim czynem. Tak samo lady Makbet jest pełnej krwi kobietą: abstrahując od zrozumiałych konieczności scenicznych, z łatwością wyobraziłbym ją sobie jako wiotką drobną kobiecinkę, którą barczysty olbrzym Makbet często nosi na rękach albo huśta na kolanach: siła jej jest czysto duchowa, płynie z bezwzględnej jednolitości i skupienia woli, oraz ze zdolności smagania ową piekielnie dotkliwą kobiecą wzgardą, która, dla prawdziwego mężczyzny, jest wprost nie do zniesienia; albo chwyta za kij, albo — staje się bezbronny.
Widziałem, bardzo dawno, w roli lady Makbet Modrzejewską, na schyłku jej świetnych czasów, ale jeszcze wspaniałą. Mimo iż byłem wówczas dzieckiem prawie, do dziś dnia słyszę zagięcia jej głosu przy poszczególnych wyrazach, widzę ruchy. Dziwnie wyraźnie zwłaszcza utkwił mi w pamięci ten dwuwiersz, kończący scenę z mężem w I akcie:

... które, jeśli się działać nie ustraszym,
Nada blask przyszłym dniom i nocom naszym...

Dominujący akcent, jaki Modrzejewska nadała temu słowu: nocom, akcent nieskończenie miękki, ciepły, kuszący; równocześnie zaś śliczny, bluszczowy ruch jakim się oplotła o silne ciało Makbeta, miały w sobie coś arcy-kobiecego. Cały świat tajemnic dźwięczał w tem jednem słowie; owych tajemnic, które — jak