Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

to nawet nauce wiadomo — tyloma nićmi zespalają sferę zbrodni ze sferą miłości. Bez tego pogłębienia Makbet, zmienia się potrochu w króla Heroda z szopki.
Trzeba przyznać, że, jako widowisko sceniczne, Makbet nie jest zbyt wdzięczny. Cały punkt ciężkości zagęszcza się w kilka scen — prawda że potężnych — około zabójstwa Dunkana, poczem — z końcem drugiego aktu! — zainteresowanie obumiera zupełnie. Trzebaby chyba genialnej gry, aby je obudzić na chwilę w scenie „ducha Banka“, lub też somnambulizmu lady Makbet. Pozatem, szereg scen obojętnych, lub przykrych przez swą grubą materyalizacyę fantazyi poety.
Rolę Makbeta odtworzył p. Sosnowski. Nie sądzę, aby leżała ona ściśle w rodzaju tego doskonałego artysty. Gra p. Sosnowskiego, powściągliwa, trochę sucha, bardzo nowożytna w środkach, która niedawno stworzyła np. prawdziwe arcydzieło w roli pułkownika w Obowiązku Lavedana, tutaj pozostawia często wrażenie niedociągnięcia, oschłości. Przytem, niezupełne opanowanie pamięciowe roli nie pozwoliło artyście dostatecznie cieniować szczegółów; tak np. ów przełomowy moment, kiedy wszystkie skrupuły, wahania Makbeta topnieją pod przemożną wolą kobiety, i kiedy nagle, oszołomiony żarem jej wymowy, wybucha z entuzyazmem: „Rodź mi samych chłopców!“ — ten moment zatarł się zupełnie.
Nie ubliżę w niczem wielkiemu talentowi p. Łuszczkiewicz-Gallowej, jeżeli również nie powiem aby wcieliła wszystko to co w sobie kryje lady Makbet. Udźwignęła tę ogromną rolę; to już bardzo wiele; poszczególne akcenty miała doskonałe (przepyszne „To