W warunkach, w jakich odbył się występ wczorajszy, nie mogło być oczywiście mowy o zupełnie jednolitym opracowaniu i dociągnięciu wszystkich szczegółów; była to raczej improwizacya talentu, pełna szczęśliwych, trafnie odczutych rysów. Bardzo samodzielnem i śmiałem było wprowadzenie w scenę somnambulizmu akcentów jakby dziecięcej skargi: był to niby intuicyjny refleks słów Lady Makbet z II aktu, iż zdołałaby może sama zabić króla, gdyby nie to, że był we śnie „tak do jej ojca podobny“. Rys ten, zaznaczony przez Szekspira, u którego żadne słowo nie jest zazwyczaj powiedziane napróżno, uprawnia najzupełniej interpretacyę tej sceny w pojęciu pani Pancewiczowej.
W inscenizacyi, mianowicie w scenach pojawiania się czarownic, przeprowadzono korzystne zmiany w operowaniu światłem.
Jestem człowiekiem starej daty; dlatego też, wzrosłem w przekonaniu, że powstanie nowego teatru, lub zgoła przeniesienie go z jednego gmachu do drugiego, jestto sprawa wymagająca lat co najmniej — piętnastu. Zaczyna się od lekkich dreszczyków, związanych z fizyologiczną tajemnicą poczęcia projektu; następnie, piano, piano, jak mówi nieoszacowany Bazylio w Cyruliku, projekt nabiera coraz bardziej określonych kształtów: wchodzi w ważną fazę dyskusyi nad wybo-