Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

Daleki zresztą jestem od tego, aby t. zw. „lekki repertuar“ uważać za synonim płytkości lub trywialności. „Rodzaje" w sztuce przechodzą swoje ewolucye; był czas, kiedy wszechwładnie panowała tragedya w 5 aktach wierszem; obecnie, sztuka dramatyczna raczej żegluje pod flagą komedyi, bardziej odpowiadającej inteligentnemu sceptycyzmowi dzisiejszego człowieka. Jest to, trzeba przyznać, forma ze wszystkich najbardziej giętka i szeroka; tragedya nie może nas rozśmieszyć (chyba mimowoli); podczas gdy komedya może naprzemian bawić, rozmarzać, uczyć, wzruszać. Jakże nikłą zresztą bywa niekiedy ścianka, która ją dzieli od dramatu: czyż nie wystarczy poprostu zmienić zakończenie w Skąpcu Moliera, aby tę komedyę przekształcić w dramat, i to jeden z najbardziej ponurych? A we wczorajszej Kobiecie bez skazy, czyż nie dość byłoby w tym celu pocisnąć poprostu cyngiel rewolweru w rękach młodego głuptaska, Kaswina? Ale poco to czynić? to że, skoro brauning jest nabity, może wystrzelić, to każdemu wiadomo; czyć nie lepiej się uśmiechnąć? Dwa strzały z rewolweru, to błąd młodości Rittnera w jego Małym Domku.
Komedya umie dziś pomieścić niemal wszystko. Dlatego, sądzę, iż, w skromnych ramach swego programu, nowy teatrzyk ma przed sobą szerokie pole możliwości. Otwarcie jego witamy z sympatyą, i przyjmujemy z zaufaniem zapowiedź dyr. Dąbrowskiego, iż, w swoim zakresie, scenka ta szczerze służyć będzie literaturze i sztuce. Obecność jej może tylko wyjść na dobre ogólnej naszej atmosferze teatralnej, wytwarzając zdrowe współzawodnictwo: stojąca woda mono-