polu i zadowolenia z siebie rzadko bywa dodatnim i twórczym elementem.
Odkładając do jutra przyjemność zdania sprawy z pierwszych przedstawień, kończę jeszcze małą uwagą. Mówiono w ostatnich czasach wiele o różnych „reformach teatralnych“; otóż, ja chciałbym jedną tylko zaproponować reformę, ale zasadniczą i bardzo doniosłą. Mianowicie, zerwijmy ze zwyczajem chodzenia do teatru, a zwłaszcza na farsę, na głodno. Nikt nie zastanawiał się może, do jakiego to stopnia oddziałuje na psychikę widza. Mnóstwo nieporozumień pomiędzy sceną a widownią polega na tem, iż dana sztuka pisana była dla osób które jadły dobry obiad o godz. 7 wieczór, podczas gdy słuchają jej ludzie którzy jedli o 1 w południe i to lichy. Stanowczo tedy należy wieczerzać przed teatrem; po teatrze, kto ma ochotę i środki potemu, może jeszcze przetrącić coś lekkiego, ale przed teatrem zjeść koniecznie! Jeżeli pora zawczesna, zwróćmy się do dyr. Dąbrowskiego z prośbą aby jeszcze nieco opóźnił godzinę rozpoczęcia przedstawień: jestem przekonany, że ten dobry, pulchny człowiek wyrozumie nas i nie odmówi tego. A ja nawet nie będę dla siebie żądał tego tytułu, tak poszukiwanego przez osoby bez określonych kwalifikacyj: REFORMATORA TEATRU.