miasteczko włoskie jego powszednim miłostkom, codziennym ploteczkom, i — marzeniu o dalekim, szerokim świecie. Ale rzecz jest dość skomplikowana, trzeba tedy opowiedzieć po porządku.
Dr Alberto Lombardi, młody i przystojny lekarz bez praktyki, ma żonę i kochankę; żonę od roku, kochankę od wczoraj. Jest nią ładna pani burmistrzowa, która, po stosownem wzdraganiu, zgodziła się odbyć z młodym eskulapem przejażdżkę za miasto w zamkniętym powozie. Nieszczęściem, zdarzył się wypadek; konie się spłoszyły (czy coś podobnego), powóz się przewrócił, doktor skaleczył rękę, zbiegowisko, doktor w pomięszaniu wyjaśnił ciekawym, że ta dama, to — jego żona. Zapomniał biedak, że na świecie istnieje prasa, i że wypadek „znanego, cenionego“, etc., w czasie przejażdżki z „małżonką“, znajdzie się na szpaltach miejscowego dziennika. Ot, prowincya.
Świeży numer gazety pada jak bomba w dom teściów doktora, gdzie zebrała się właśnie rodzina z przyległościami, i byłby niechybnie wywołał eksplozyę, gdyby całej uwagi obecnych nie pochłaniało w tej chwili stokroć donioślejsze wydarzenie: wizyta księżnej. Zjawia się ta wielka dama, śliczna, czarująca, przystępna, pije dobrotliwie herbatę, dla każdego ma miłe słówko ale wyraźnie coś ją absorbuje, kogoś szuka oczami, parę razy zapytała o doktora Lomardi... Księżna zna już potroszę doktora: wszak, od czasu pobytu w miasteczku, leczy jej dostojnego małżonka, starszego i dość schorowanego jegomościna; okazuje się, iż księstwo mają zamiar, przez wdzięczność, ufundować na wyjezdnem szpitalik dla dzieci, w którym Dr Alberto
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/144
Ta strona została skorygowana.