Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

czuć w nim utajony żar rasowego kochanka, takiego jakich wydają tylko Włochy, pra ojczyzna tenorów miłości... Takim musiał być ów doktor Pagello, który, w słynnym w literaturze „epizodzie weneckim“, posiadł serce Jerzego Sand tuż przy łożu chorego Musseta. A księżna — jak się zdaje — ocenia instynktownie te jego przymioty; Alberto podoba się jej oddawna; może to wręcz na jego intencyę to poufalenie się z miastem, ten bal, to nocne „wyjaśnienie“ wreszcie? W oczach jej, obok dość szczerego gniewu, migocą szczersze jeszcze iskierki rozbawienia, skłonności... Dość, iż, dla usprawiedliwienia fałszu, Alberto znajduje najbardziej przekonywający argument: zmienia go w prawdę.
Miesiąc pobytu księżnej spływa jak sen; zbliża się czas powrotu do Ameryki, dokąd księcia wzywają obowiązki dyplomaty. W pracowni architekta, nad planami szpitalika dla dzieci, odbywa się pożegnalna rozmowa kochanków. Alberto cierpi, nie może się pogodzić z rozstaniem, chciałby lecieć w świat za błyszczącym meteorem. Ale księżna, jestto osoba, która, jak nasz Adam mówi o Telimenie, i rozum i wielkie doświadczenie miała“; nie popełni omyłki Georges Sand, która nieboraka Pagella powlekła z sobą do Paryża. Wie, iż jest to typ kochanka uroczy, ale — jak owe najprzedniejsze gatunki włoskiego wina — „nieprzenośny“; nie trzeba go wyrywać z ram krajobrazu. Raczej sama obiecuje (dość mglisto coprawda) wrócić z Ameryki do miasteczka, — na poświęcenie szpitalika. Zresztą, księżna jest dobrą kobietą, ognisko rodzinne jest dla niej święte: nim odjedzie, godzi doktora z żoną, która pogniewała się na dobre, wpadł-