Rozmawiamy sobie w szczupłem kółku ludzi wykształconych, nieprawdaż? Zbytecznem tedy byłoby zapytywać moich czytelników, czy znają Trędowatą Mniszkówny, tę bezwzględnie najpoczytniejszą z polskich powieści, rozchwytywaną w nie wiem już którem wydaniu w księgarniach, wydzieraną sobie z rąk i zczytywaną do strzępów w wypożyczalniach. Wszyscy pamiętamy jej bohaterkę, pannę Stefcię, nauczycielkę (mimo iż szlacheckie dziecko!) w magnackim domu, gdzie oczarowany jej urokiem ordynat Waldemar rozkochuje się w niej na śmierć i zaręcza się z nią wbrew woli dumnej rodziny. Nastaje okres krótkiej sielanki, w ciągu których pokoik Stefci zmienia się codzień w oranżeryę najrzadszych kwiatów, pomysłowa zaś tkliwość magnata posuwa się do ofiarowania narzeczonej pianina (prawdziwego, do grania!) z lapis lazuli, ze srebrnemi okuciami i klawiszami z konchy perłowej. Ale Stefcia dostaje anonim zapowiadający jej, że, o ile wedrze się do rodziny Waldemara, będzie zawsze uważana jako trędowata (stąd tytuł); rozchorowuje się ze zmartwienia i umiera, Waldemar zaś spędza resztę życia wpatrując się w jej portret, o czem opowiada obszernie już następna powieść (Ordynat Michrowski).
Otóż, wyobraźmy sobie, że panna Stefcia nie umarła, że historya z ordynatem tylko się jej przyśniła, że przebyła okres wojny światowej i że napisała na ten temat sztukę. Bohaterką sztuki będzie oczywiście ona sama, najpiękniejsza, najbardziej urocza, najszlache-
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/154
Ta strona została skorygowana.
Teatr miejski im. Słowackiego: Jeszcze wczoraj, sztuka w 3 aktach z epilogiem, Zofii Wójcickiej.