Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

cierpliwienia, wywołując u słuchacza myślowy wykrzyknik: apowiedzże, u dyabła, prozą, co masz na wątrobie!“
zważywszy tedy to wszystko, należy stwierdzić:
iż nieopanowanie pamięciowe sztuki wierszem jest nie do darowania, i stanowi najwyższy stopień lekceważenia sztuki, publiczności, reżyseryi, dyrekcyi, administracyi, magistratu i prezydyum miasta (wymieniam te instancye crescendo, wedle stopnia winnego im uszanowania), do jakiego aktor lub aktorka posunąć się może.
Po tej uwadze, która, na szczęście, nie odnosi się bynajmniej do wszystkich wykonawców, przejdźmy do sobotniego Tartuffe’a.
„Wujaszek“ Sarcey, w przystępie paradoksalnej weny, przeprowadził raz tezę — a to na podstawie setek razy, które, jak twierdzi, oglądał Tartuffe’a na wszelakiego rodzaju scenach — iż, ze wszystkich sztuk Moliera, jest to najbardziej „biorąca“, i że „gra się poprostu sama“. Trafne może to być w tem zrozumieniu, iż akcja Świętoszka jest tak żywotna, a środki jakimi operuje autor tak proste i silne, że same przez się, prawie bez współdziałania aktora, przykuwają widza. W istocie jednak, dla prawdziwego odtworzenia, jest to sztuka bardzo trudna, przedstawia niezmiernie szeroką skalę dla kunsztu gry aktorskiej, czego dowodem cała literatura jaka spiętrzyła się we Francyi koło każdego niemal słowa, każdej intonacyi w tej komedyi. Stokroć jeszcze, oczywiście, trudniejszem jest granie jej u nas, gdzie praca reżyseryi i artystów nie jest przyczynkiem osobistej inwencyi do dawnych, we krwi