czął temi słowami: „Co się tyczy zewnętrznego kształtu piersi kobiecej, nie będę go bliżej opisywał, bo to panowie mniejwięcej z prosektoryum znacie. Przejdę odrazu do budowy wewnętrznej, etc.“. A stary służący innego znów zakładu, opatrzność siadających do egzaminu studentów, znający przedmiot lepiej od świeżo upieczonego doktora, i mawiający poufnie o jednym z młodszych profesorów, że „ani jednej sekcyi w życiu porządnie nie zrobił“... A potem lata praktyki szpitalnej, asystentury naukowej, i te częste, zbyt częste poranki, w których, po lekkomyślnej nocy, musiałem dokładać nadludzkich wysiłków aby nie zasnąć stojący, rozciągając równocześnie lśniącymi hakami otwarty brzuch pacyenta, lub towarzysząc w „wizycie klinicznej“ mojemu szefowi, równie — muszę to przyznać — znudzonemu nią jak ja... O niewinne chwile spędzone na surowem łonie wiedzy ścisłej, jakże często was wspominam wśród bezdroży i odmętów literackiej włóczęgi! Mais où sont les neiges d’antan?...
Atmosfera „czystej nauki“ mieści w sobie, bardziej niż którakolwiek inna, kopalnie motywów humorystycznych. Wiedzą o tem wszystkie witzblatty, stwarzając stałą rubrykę „profesora“ gubiącego parasole, szukającego kapelusza który ma na głowie, etc. Wiedzą i subtelni artyści, wydobywający z tych gołębich dusz skarby delikatnego i rozrzewniającego komizmu, jak np. Anatol France w przemiłej książce Le crime de Sylvestre Bonnard. Z tej rasy jest też i prof. Pytel Winawera; postać, którą, mimo otwarcie groteskowego traktowania tej „humoreski“, opromienia jakiemś miłem ciepłem, serdecznością i pogodą. Jak rozkoszne kontrasty
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/160
Ta strona została skorygowana.