z natury nieco do dyszkantu, dlatego, dla przeciwwagi, bardzo byłoby wskazanem codziennie w domu z pół godziny deklamacyi, wierszem, i rzeczy o ile można smutnych, jak np. Ojciec zadżumionych albo Śmierć słowika („W drucianem więzieniu, gdzie kipi gwar miasta“...) Ta sama uwaga odnosi się potrosze i do p. Tenczyńskiej, pozatem bardzo sympatycznej w roli słuchaczki uniwersytetu. P. Berski dał kapitalną figurę jako służący uniwersytecki; toż samo p. Dąbrowska jako gospodyni Przetakowa.
Proszę się nie dziwić, że się tak drobiazgowo zajmuję każdym szczegółem wykonania dość błahego, zdawałoby się, utworu. Teatrzyk ten, jestto instytucya młoda, pierwsza która powstała w Krakowie wyłącznie prywatną inicyatywą i zapałem: otóż, tak miło jest patrzeć na narodziny nowego ośrodka życia, śledzić, z dnia na dzień, pomyślny jego rozwój, współdziałać z nim sympatyą! Mam wrażenie, że publiczność, oklaskując z całych sił wczorajsze przedstawienie — jedno z najlepszych dotąd, i co do treści i co do wykonania — doznawała tych samych uczuć. A umieć je obudzić, to — nie bagatela!
Nie wiem dokładne, kiedy powstała ta sztuka (lata siedmdziesiąte?), ani ile w niej zawinił Barrière a ile Sardou; wiem tyle, iż należy chyba do najsłabszych utworów podpisanych nazwiskiem tego wytrawnego