Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/165

Ta strona została skorygowana.

dziarze którzy wprzód musieli się wstydzić potrosze swoich starczych wad, uczuli się — za skromną opłatą złożoną na ołtarzu medycyny — w sumieniu rozgrzeszeni; owszem, znaleźli nowy pretekst aby sobie dać tem większą folgę, kazać całemu domowi tańczyć koło siebie, aby się cackać z sobą a zamęczać drugich. Stare pierniki zrobiły się — „nerwowe“. Wogóle, nerwowość, jako choroba nadzwyczaj wygodna, stała się hasłem dnia, modą. Prasa i literatura podchwytują w lot każde takie nowe hasło, na wszystkie strony zaczynają tedy brzęczeć komunały o „wieku nerwowym“, o „chorobie wieku“ etc. Do jakiego zaś stopnia moda może wręcz wytwarzać choroby, dowodem staroświeckie wapory wraz z niezbędnymi flakonikami „trzeźwiących soli“, oraz owa klasyczna migrena, bez której, przez pół wieku, szanująca się kobieta — nawet zgoła nie kabotynka — nie mogła się obyć, a która (z wyjątkiem rzadkich wypadków prawdziwej hemicranii) przepadła kędyś wraz z krynolinami.
Jak każdy przejaw życia, bodaj ulotny, tak i to nowe hasło musiało znaleźć satyryczny wyraz na scenie francuskiej, i tak — przypuszczam — powstali Nerwowi; że jednak autorowie traktowali komedyę swą przedewszystkiem jako jednodniowy żart, zdolny zabawić „aktualnością“ przejawu czy terminu, dowodzi ich niedbałość o mocniejsze postawienie figur, o skomponowanie fabuły, sytuacyj, etc.
U nas, typ zamożnego rentjera, zwyrodniałego nadmiarem beztroski i dobrobytu, zawsze był dość egzotyczny; nerwowość zaś stała się już oddawna utartym, bezbarwnym terminem, zdystansowanym w me-