Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/178

Ta strona została skorygowana.

nie wyłączając samego Romea — są raczej tylko jej funkcyą (w znaczeniu geometrycznem).
Otóż, autor Niny czuje kobietę, rozumie ją, kocha, umie żyć na scenie jej życiem. Więcej powiem: uczynił tu wynalazek, który sam jeden dowodzi jego wybitnego poczucia scenicznego, i dzięki któremu odmłodził niejako swoją starą jak świat fabułę. Wziął za heroinę typ kobiety-dziecka, ową ulubioną nowalię „modernistycznej“ psychofizyologicznej szkoły. Wyznaję, iż, gdyby Nina była kobietą naturalnych rozmiarów, sztuka ta działałaby na nas, starych cyników z XX wieku, nieraz wręcz niecierpliwiąco; w wielu miejscach trzebaby się powstrzymywać aby nie mruknąć przez zęby: „Nie zawracaj nam pani głowy; opowiedz to pani swojej cioci!“ Ale jak się nie wzruszyć, widząc tę okruszynkę kobiety, tę drobną, nieodpowiedzialną, zaledwie że świadomą siebie istotę, stworzoną na to aby była całe życie tem czem zrobią ją silniejsze ręce, drżącą z przerażenia pomiędzy dwoma rozpętanymi żywiołami męzkości, patrzącą bezradnie jak porywa ją huragan własnych pragnień, i zadającą bezwolnie, samem swem istnieniem, tyle męki tym mocnym, mądrym mężczyznom! Jak ładnie uchwycone jest w III i IV akcie, gdy Nina, zagrożona w bezpieczeństwie swem i szczęściu, na każde pytanie męża reaguje błyskawicznem kłamstwem, tak naiwnem, tak dziecinnem, bezcelowem, ale tak świeżem i pełnem wdzięku! Umieć odmłodzić ten przedpotopowy motyw, na to trzeba szczerego artysty. Nina zatem trzyma na swych drobnych barkach całą sztukę; ona-to rodzi w nas przekonanie, iż z przedwcześnie zmarłym Leo-