Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

która prowadzi akcyę sztuki niby kapelmistrz orkiestrę, która werwą swoją i pogodą przyczynia się do rozjaśnienia kolorytu tej komedyi, tyle mającej w sobie pierwiastków okrutnego dramatu, odegrała pani Łuszczkiewicz-Gallowa z zacięciem, brawurą, swadą, możliwą jedynie przy tak starannym opracowaniu roli, jak to które było podłożem jej kreacyi. Pojęcie roli Doryny ma we Francyi swoją literaturę i różne linie tradycyi, wahające się pomiędzy żywością młodej subretki, a pewnością siebie i wygadaniem zaufanej (nie starej zresztą) piastunki, która wyniańczyła te dzieci na ręku i zastępowała im matkę. Pani Łuszczkiewicz-Galllowa przechyliła się do pierwszej wersyi, bardziej zgodnej z jej warunkami, i przeprowadziła ją doskonale. Wyborną w swem cierpkiem zasuszeniu była pani Pernelle, doskonale opracowana przez panią Kosmowską: taką właśnie mogła być matka prawdziwego Orgona. Pełną wdzięku, mimo iż nie dość wygraną, nie dość wydobytą z tekstu, była Elmira p. Bednarzewskiej. Z drobniejszych ról zaznaczył się doskonałą maską oraz pierwszorzędną siłą komiczną pan Orwid (p. Zgoda), oraz panna Malicka, jako milutka Maryanna. Reszta wykonawców walczyła mężnie w swoich mniej lub więcej wdzięcznych rolach.
A sztuka? Czyż potrzebuję przypominać, że komedya o Świętoszku jest szczytem twórczości komicznej Moliera, a tem samem najwyższym punktem do jakiego danem było wznieść się komedyi wogóle? Tajemnicą geniuszu Moliera jest, w jaki sposób zdołał on, w ciągu kilku lat pisarskiej karyery, przebiedz drogę od wpół średniowiecznej farsy (Latający lekarz, etc.),