Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/195

Ta strona została skorygowana.
Z teatru „Bagatela“: Czy jest co do oclenia? krotochwila w 3 aktach Hennequina i Vebera.

Z urzędu recenzenta jestem obowiązany zdać sprawę z wczorajszej sztuki; czytelnik bezwarunkowo ma prawo tego wymagać. Bywają jednak, doprawdy, tematy tak dziwne, że... Jak tu się wziąść do rzeczy? Najlepiej, w takich razach, uciec się do klasyków: tym szczęśliwcom wszystko wolno, wszystko im świat darowuje! Bliżej ciekawym tedy tego przedmiotu polecam odczytanie, w I księdze Prób Montaigne’a, rozdziału 20 (O potędze wyobraźni).
Otóż, hrabiego de Trivelin, w chwili gdy, luksusowym pociągiem, uwoził młodą żonę w podróż poślubną, zaskoczył, w lirycznym momencie, urzędnik komory, otwierając zupełnie nie w porę drzwi i pytając znienacka: „Czy jest co do oclenia?“ Od tego czasu, widmo owego celnika prześladuje nieszczęsnego nowożeńca. W jaki sposób rodzice, zawiedzeni w nadziei kołysania wnuków, zostawiają zięciowi trzy dni czasu na poprawę; w jaki sposób dawny i nieutulony w żalu konkurent panny młodej stara się tę poprawę udaremnić, uchylając zawsze, w chwili niebezpieczeństwa, drzwi, i rzucając, w słodkie półmroki sypialni, sakramentalne wyrazy: „Czy jest co do oclenia?“ to jeszcze, skupiwszy się dobrze, zdołałbym może wytłómaczyć; ale w jaki sposób, uświęconym farsowym obyczajem, wszyscy, absolutnie wszyscy, spotykają się, w 2 akcie, w buduarze wesołej Zézé, który, jakby umyślnie w tym celu, ma sześcioro drzwi; w jaki sposób p. Brzeski, wymierzywszy w p. Kalicińskiego fu-