Nie możesz tego rzec bez wstydu. Miłość córki nie uprawnia do zaślubienia wroga“.
I jeszcze jedno. U Sofoklesa, osoby działające nie poruszają się w próżni. Nieustanny łącznik między niemi, mieniący się całą gamą pośrednich odcieni, stanowi chór, ten cudowny grecki chór, szumiący jak morze i zmienny jak morze, to poruszany lękiem to nadzieją, to utożsamiający się z biegiem myśli Chryzotemis to Elektry, to doradzający tej ostatniej pomstę to umiarkowanie... Elektra u Sofoklesa nie stoi sama, odosobniona w swych uczuciach; skupia w sobie myśli szlachetniejszej części narodu, jego obrażone wierzenia religijne, uczucia dynastyczne pogwałcone władztwem uzurpatora. Serce całego ludu tętni wraz z nią, w chwili gdy zbliża się godzina pomsty.
Wszystkie owe czynniki, współgrające i wznoszące tę mroczną tragedyę na wyżyny nadludzkiej wielkości, zanikły zupełnie w niemieckim utworze. Być może mówi się o nich tu i ówdzie, ale nie grają one, nie dźwięczą, nie tworzą kulis tragedyi. Pozostaje jedynie nagi, okropny szkielet faktów, wypadek z dziedziny kronik kryminalnych. Matka-mężobójczyni, ojczym wspólnik zbrodni, córka z pierwszego łoża żyjąca w poniewierce i dysząca pomstą, syn-matkobójca, — oto co, pod ornamentem wierszy Hofmanslthala, zostało z przepastnych głębi greckiego mytu. Szerokie tło polityczne i religijne zanika zupełnie; chór Sofoklesa kurczy się do trywialnej pogwarki dziewek służebnych na wstępie, oraz do niedorzecznej, drażniącej figury groteskowego kucharza. Religijny nakaz i miłość do ojca tworzą Elektrę Sofoklesa; Elektrę Hofmansthala
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/199
Ta strona została skorygowana.