operującej tradycyjnemi maskami poruszającemi się w równie tradycyjnych grach scenicznych, aż do tej sztuki, która stała się niedoścignionym wzorem komedyi obyczajowej, komedyi charakterów, a zarazem satyry tak głębokiej, tak zuchwałej można powiedzieć, iż obecność jej na scenie do dziś dnia przejmuje zdumieniem. Jakoż, nie łatwo przyszło jej zdobyć prawo do sceny. Nie będę kreślił znanych dziejów zaciętej walki toczącej się koło Świętoszka, który mimo życzenia wszechwładnego króla, przez 5 lat (1664 do 1669) skazany był na pogrzebanie; przypomnę jedynie, iż sztuka ta była jedną z walnych bitew kampanii, która wypełnia pierwsze lata twórczości Moliera. Rozpętawszy przeciwko sobie salony i koterye literackie, wysmagane nielitościwie w Pociesznych Wykwintnisiach, Molier doznał niebawem skutków ich nieprzyjaźni po wystawieniu Szkoły żon. Wytoczono przeciw niemu przedewszystkem tę broń, jakiej zazwyczaj się używa dla pognębienia świeżych objawów twórczości: oskarżono go o niemoralność. Zdaje się, iż geniusz musi być zasadniczo „niemoralny“, ponieważ pojawieniu się jego zawsze towarzyszy ta orkiestra. Rabelais, Molier, Balzac, Flaubert, te cztery tryumfalne nazwiska literatury francuskiej, to tyleż etapów rzekomej „niemoralności“. Odpowiedzią Moliera — po paru lżejszych ripostach — był Tartuffe, walący jak maczugą w obłudę i świętoszkostwo. Sztuki zabroniono. Molier pozornie ulega; ale, wciąż kołacząc do króla o interwencyę, zadaje równocześnie w Don Juanie uboczny sztych tryumfującej klice; wreszcie, zwątpiwszy o zwycięstwie, daje wyraz zniechęceniu
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.