Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/204

Ta strona została skorygowana.

I w ten sposób cała rola. Spojrzałem na okładkę: rozpisana była przed laty dziesięciu i zawizowana przez ówczesną dyrekcyę. Zaintrygowany w najwyższym stopniu tym osobliwym sposobem pisania, spostrzegłem obok roli egzemplarz teatralny sztuki; ciekawość przemogła, popełniłem niedyskrecyę i zajrzałem do egzemplarza. Ujrzałem, w istocie, dziwne rzeczy. Miejscami był pisany wierszem, białym jedenastozgłoskowym wierszem; miejscami prozą, pod którą wyczuwało się — jak w przytoczonym ustępie — takiż sam wiersz, raz po raz mniej lub więcej okaleczały. Inne ustępy znowuż inaczej: pisane jak wiersz, ale zupełnie błędnie dzielone, naprzykład:

Od snów się można uwolnić. Jest
głupi, kto na sny cierpi, a nie może
znaleźć na nie lekarstwa. Już
ja to wynajdę co ma krwią spłynąć
abym znowu spała...

Podczas gdy ma być, oczywiście:

Od snów się można uwolnić. Jest głupi
kto na sny cierpi, a nie może znaleźć
na nie lekarstwa. Już ja to wynajdę
co ma krwią spłynąć, abym znowu spała...

To znów, bezkształtny bigos prozy zarywającej co chwila jedenastozgłoskowym rytmem i nagle przechodzącej w wiersz lub coś podobnego do wiersza; ale wszystko jakby zupełnie przypadkowo:
Chciałabyś krzyczeć, chciałabyś uciekać, czujesz jak ostrze skrada ci się kędy siedli twe życia — lecz