Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

on wstrzymał cios. Za sploty włosów cię wlecze słyszysz tylko serce jak ci o żebra się tłucze i będzie czas dany ci na to, byś pozazdrościła wszystkim i przykutym do murów więzienia i tym co na dnie studni wołają śmierci jak oswobodzenia

A obok ciebie stać będę ja! nie możesz
Wzroku oderwać odemnie! próbujesz etc.

Przepisałem sobie z ciekawości kilka ustępów, aby je porównać z niemieckim oryginałem, który, przekonałem się, jest cały pisany jednolitym wierszem.

Łamię sobie głowę, jakie jest pochodzenie tego teatralnego egzemplarza? Nie chcę ani na chwilę przypuścić, aby w tej formie wyszedł z pod pióra p. T. Świątka, tłómacza Elektry[1]; z drugiej strony, niepodobna aby kopista, choćby najniedbalszy, pozwolił sobie na takie licencye. Byłbym serdecznie wdzięczny, gdyby mi to ktoś wyjaśnił? Ale jest w tem jedna rzecz dla mnie przerażająca: mianowicie to, że taki egzemplarz przed laty znalazł aprobatę dyrekcyi teatru, że od dziesięciu lat spoczywa w bibliotece teatralnej, że z niego rozpisano role, grano z nich, i że te role znów wróciły do rąk aktorów. I jak się tu dziwić, że kultura i wiersza na scenie zanika! Oczywiście, że zdolny i mający poczucie wiersza artysta i z tem jakoś sobie da radę: instynktem wyczuje poomacku rytm tam gdzie

  1. W następstwie tego artykułu, ogłosił p. Świątek w „Czasie“ list, w którym stwierdza, iż sprawa miała się tak, jak się tego domyślałem: mianowicie iż, przed laty, dopuszczono się na jego rękopisie dowolnych i nie uwzględniających miary wiersza skrótów, poczem polecono jakiejś barbarzyńskiej ręce rozpisanie ról, co wypadło tak jak przytoczyłem.