świat w którym z najnędzniejszych początków wydostali się na wyżyny! jak bezwzględnem, nielitościwem okiem musieli osądzić całe społeczeństwo!
Inaczej u nas. JWP. Mikołaj Rej, JWP. Jan Kochanowski, Morsztyny, Krasicki, Fredro, Rzewuski, etc. — oto etapy obyczajowej literatury naszej; a ciągnie się ta uherbiona lista — mimo iż w zmodernizowanych warunkach życiowych — aż późno w wiek XIX, aż do Kaczkowskich, Sienkiewiczów, i dalej.
Owym dawnym pisarzom naszym musiał przedstawiać się świat bardzo odmiennie; innym zupełnie jest ich stosunek do twórczości, do życia. Doskonałe niemal nasycenie życiowe tej warstwy nie daje bodźca do zbytnich dociekań mechanizmu społecznego. Literatura, dla nich, to nie narzędzie wypowiadania swoich goryczy, buntów i marzeń, ani też dźwignia do wydobycia się z nicości; to miłe wczasy humanistyczne, zabawa, uprawiana bez wielkiego wysiłku, czasem z ogromnym talentem, najczęściej biegnąca po linii dobrodusznego humoru i gawędy, lub też, dla odmiany, ojcowskiego dydaktyzmu. Spojrzenie na świat, to spojrzenie z perspektywy ganku szlacheckiego dworu; filozofia życiowa, to owo
...chociaż to życie idzie po grudzie,
Jak mi Bóg miły, nieźli są ludzie!
Odmienna to nieco, i prostsza filozofia od tej, jaką zawiera np. Komedya ludzka Balzaka...
Chciałem tu tylko, mimochodem, zwrócić uwagę na ten rys. Ilekroć bowiem zestawia się literaturę polską z innemi, mówi się o jej odrębnościach rasowych,