i goryczy w Mizantropie. Nadchodzi dzień odwetu; Tartuffe, wystawiony w pełnej postaci, w r. 1669, staje się tryumfem pisarza; ale w walce tej stargały się jego siły. Daje za wygraną; odtąd Molier będzie bawił współczesnych, nie pogłębiając ostrza satyry, lub za jej cel biorąc mniej niebezpiecznych wrogów: próżność mieszczucha lub nieuctwo lekarzy. I dopiero po śmierci pisarza pokazało się, jak bardzo proroczą była jego komedya: na schyłku rządów Ludwika XIV i pani de Maintenon, typ unieśmiertelniony w Świętoszku zapanował wszechwładnie na dworze i zaciążył nad całą Francyą.
Stosunek twórczości literackiej do historyi może być rozmaity. Skala jego sięga od imperatywu wizyi, od idei historycznej która, w umyśle twórcy, samorodnie obleka się w ciało stwarzając wiekuiście żywy świat postaci, aż do inteligentnej, świadomej roboty, która doświadczenie pisarza oddaje w służby obranego tematu. Ten typ transkrypcyi historycznej — w powieści zwłaszcza — stał się u nas w ostatnich czasach częsty i stanowi prąd raczej pożądany. W warunkach nowoczesnego „rynku“ literackiego, gdzie pisarz nakłada sobie niemal jako obowiązek częstą i regularną produkcyę, łatwo grozi mu znużenie, wyczerpanie soków; tego rodzaju zwrócenie się, od czasu do czasu, do historyi stanowi korzystny wypoczynek, odświeże-