Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/215

Ta strona została skorygowana.

niezupełnie leżącej w jego zakresie; p. Trzywdar, jak zawsze staranny, niewiele mógł, tym razem, wydobyć ze swego „profesora“. Zabawny epizodzik dał p. Kaliciński; p. Hańska miała powłóczyste spojrzenia i akcenty wcale obiecujące. P. Szreniawa w swoich drobnych rólkach ujawnia niewątpliwy talent i nerw sceniczny.



Z teatru „Bagatela“: Miss Hobbs, komedya w 4 aktach Jerome-Jerome.

Mamy z córkami, przybywajcie! Pensyonaty żeńskie, do ogonka przy kasie! Dziś, albo nigdy! Oto jedyna, nieoszacowana sposobność, dzięki której możecie, dziewczątka, wsunąć na chwilę wasze ciemne albo płowe główki w paszczę smoka, możecie ujrzeć wnętrze teatrzyku którego imię obijało się wam dotąd tak drażniąco o uszy. Niewinność, anielska niewinność zakwitła na scenie „Bagateli“ i z duszy pragnie kwitnąć jak najdłużej, choćby do 25 przedstawień. A wy, rówieśnicy moi, świadomi życia i wszelkich spraw jego, niechaj was nie odstrasza ten apel do maluczkich: i wam nie zaszkodzi odetchnąć przez parę godzin miłą atmosferą tej arcy-panieńskiej komedyi.
Wyobraźmy sobie np. coś niby Klarę ze Ślubów panieńskich, ale wzrosłą i wychowaną w dzisiejszej Ameryce, a będziemy mieli miss Hobbs: dobrą, niewinną, stworzoną do kochania i małżeństwa dziewczynę, która, wskutek przykładów rodzinnych oraz „kilku złych książek czytanych czemprędzej“ wyrobiła w sobie nienawiść i wzgardę dla rodu męzkiego. I wyobraźmy