w przeświadczeniu, iż człowiek wyzwolony „sam musi nad sobą uczynić sprawiedliwość“. I czujemy — tak przedziwnie prowadzony jest ten cały proces psychiczny — iż zakończenie to, napozór tak „wyszrubowane“, jest jedynem możliwem; fakt, iż dwoje ludzi kochających się, wolnych społecznie, wyzwolonych duchowo, idzie dobrowolnie w śmierć bo tak żąda siła wyższa od nich, przyjmujemy z uczuciem grozy, ale z bezwzględną wiarą i bez drgnienia wewnętrznego protestu. Trudno o większy tryumf twórcy-poety.
Wracamy z tej sztuki niby z wycieczki w wysokie, niedostępne góry, gdzie, na stromych zboczach krzesanic, iskrzą się w słońcu nieskazitelnie białe płaty śniegu. Pięknie tam jest! Przesycone ozonem powietrze działa tak ożywczo, tak krzepiąco! Ach, jak smakuje, za powrotem, na popasie, starka litewska i gulasz z puszki...
Nie jestem, na szczęście, historykiem literatury; nie mam tedy obowiązku wyznaczać Ibsenowi miejsca pośród dramaturgów świata, ani temu oto utworowi w całem dziele jego życia. Ibsen, jako poeta dramatyczny, jest czemś bardzo odrębnem; w dramaturgii zaś swego czasu niemal zupełnie odosobnionem. To nie dostawca teatralny, dla którego ta lub owa idea stanowi temat, celem zaś jest napisanie dobrej sztuki; to myśliciel, dla którego teatr jest jedynie środkiem wyrażenia się, każdy zaś z dramatów etapem ewolucyi, najściślej związanym z życiem duchowem samego pisarza. Dlatego, aby w całej pełni smakować Ibsena, dobrze jest odświeżyć sobie w czytaniu główne jego utwory, i to w porządku chronologicznym, oraz poznać wprzód
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/222
Ta strona została skorygowana.