Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/226

Ta strona została skorygowana.

na którego skroniach włosy, z przyzwyczajenia jeszcze, okazują niejaką tendencyę do naturalnego trafienia się w pejsy; od zięcia jego, neurastenicznego prokurzysty i córki niezrównanej w przyrządzaniu ryby po żydowsku, aż do poważnej dystynkcyi „barona“ Würzburgera, i snobizmu jego progenitury, kolekcyonującej w swej willi obrazy włoskich mistrzów (co pan powiesz do tego Tyntoretta?)
Tylko... Złoty Cielec posiada jedną niezaprzeczoną wyższość: jest w jednym akcie. To zupełnie wystarczy, aby wydobyć wszystkie możliwe efekty humoru jakich może dostarczyć na scenie udawanie żydów. Wuj Bernard ma trzy akty, i to jakie! Błahostka ta trwa do godziny 11 z górą, to znaczy tyle prawie, co Nieboska Komedya wystawiona w całości, bez skróceń, jak ją oglądałem świeżo w Teatrze Polskim w Warszawie. Autorowie pieszczą się ze swoim tematem, jak, nie przymierzając, pani Rosenberg ze swą Malcią; nieodzownem byłoby aby ołówek reżyserski wkroczył, z całym rygorem, w tę atmosferę rodzinnych wynurzeń. O godzinie jedenastej, mała Herta powinna dawno być w łóżku, a gdybyśmy nawet przez to mieli stracić jej scenę z „dziadziem Bernardem“ w ostatnim akcie, przebolejmy to bez żali. Dziecko na scenie, to jedna z tortur, z którą może iść w porównanie jedynie... dziecko w życiu. Mam prawo o tem mówić, gdyż byłem lekarzem chorób dziecięcych.
Czy mam streszczać „poważną“ stronę komedyi? W pięćdziesięciotrzechletnim milionerze drzewnym zbudziła się niewczesna ochota połączenia swego życia z uroczą ośmnastoletnią Malcią Rosenberg; stąd, z je-