Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/234

Ta strona została skorygowana.

żenie. A jednak... Jeden z krytyków podniósł dzisiaj, iż traktowanie chóru jako deklamacyi unisono polega na nieporozumieniu co do słowa Chór i że mówić powinien tylko jeden. Zdaje mi się, że ów krytyk ma słuszność. Sądzę tylko, że nie możnaby tego zmieniać w ten sposób, aby cały tekst chórów wygłaszał jeden jego przedstawiciel, reszta zaś aby pozostawała martwym widzem; trzebaby umiejętnie rozłożyć wiersze na głosy, pozostawiając może niektóre miejsca całemu chórowi. Problemy dekoracyjne rozwiązane były pomysłowo i szczęśliwie, z wyjątkiem stojącego pudła ze zwłokami Lilli, które robi wrażenie angielskiego kufra do podróży, oraz z wyjątkiem stosu na którym płoną Lelum i Polelum, dość chudego jako efekt sceniczny. Ale, ostatecznie, to są drobiazgi.



Z teatru „Bagatela“: Gra serc, sztuka w 3 aktach Stefana Kiedrzyńskiego.

Etykietki mają swoje dobre strony. Jeżeli przylepimy sztuce Kiedrzyńskiego etykietkę: melodramat, uwolni nas to odrazu od wielu kłopotów i zastrzeżeń. Nie będzie to wprawdzie definicya zupełnie ścisła, gdyż założenie utworu jest raczej realistyczno-obyczajowo-psychologiczne; niemniej jednak temperament autora ponosi go raz po razu, w ciągu akcyi, w kierunku melodramatu. — Nie myślę brać mu tego za złe; wszędzie można znaleźć szczęście.
Środowisko, w którem toczy się owa Gra serc, to sfera typowych szlacheckich wykolejeńców, których lite-