Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

Trzeba się z tem pogodzić, że los jego, przynajmniej co się tyczy greczyzny, jest przesądzony; coraz bardziej będzie się ona kurczyła do nielicznych specyalnych gimnazyów. Trudno nie przyznać, że stosunek nauki tego języka, sił i czasu jaki pochłaniała, był nieproporcyonalny do rezultatów. Co więcej, osobliwym paradoksem, tego właśnie czasu, który obracano na naukę języka, brakowało, wskutek tego, na poznanie greckiej kultury i piśmiennictwa. Zdałem przy maturze grekę na „bardzo dobrze“, mogą jednak śmiało wyznać, iż nie miałem o języku, o duchu jego, tem mniej zaś o duchu jego literatury najmniejszego pojęcia. Ze wszystkich moich kolegów był, zdaje mi się, tylko jeden, który naprawdę rozumiał język grecki; jest obecnie starszym rewidentem kolejowym.
Ale, im bardziej klasyczna filologia będzie ustępować z programu powszechnego wykształcenia, tem usilniej powinno się rozwijać wszystkie inne środki służące do utrzymania związku duchowego z tą kolebką kultury, kolebką naszego człowieczeństwa. Drogi do tego są rozmaite: wzorowe poetyckie przekłady, odczyty, prelekcye, przedewszystkiem zaś takie właśnie wieczory klasyczne jakie urządza koło miłośników. W ciągu kilkunastu lat istnienia, urządzono ich dwadzieścia dwa; jestto duża cyfra, jeśli zważymy sumę wysiłku jakiej takie amatorskie przedstawienie w teatrze wymaga; czyby jednak nie lepiej było dawać je z mniejszym nakładem, może niekoniecznie w wielkiej teatralnej sali, a za to częściej? czyby nie dobrze było, tworząc z grona miłośników rdzeń dający ciągłość przedstawieniom, znęcić w szerszej mierze do współpracy zawodowe