mnie nieco wybór dekoracyi. Aktorzy tego ponurego dramatu kąpali się w słońcu i różach, podczas gdy afisz głosi „plac obok zamku“, treść zaś tem mniej uzasadnia ów rozkoszą oddychający krajobraz, godny Wygnanego Erosa.
Komedya Plauta szczególne robi wrażenie. Mamy uczucie, jakbyśmy się przyglądali rewii pomysłów komedyowych wszystkich czasów i krajów: tu kawałek Szekspira, tu Molier w swoich grubszych farsach, tu znów jakby Papkin Fredrowski! A jeżeli pomyślimy, iż ani jeden z tych pomysłów w Plaucie nie jest oryginalny, ale wszystkie przeniesione żywcem z Grecyi, doprawdy zaczynamy wierzyć zaciekłym filologom, iż te genialne pastuchy niewiele zostawiły pola ludzkiej inwencyi we wszelkim zakresie. Grano komedyę Plauta ze szczerem zacięciem: sam Samochwał, i dwaj niewolnicy, i stary amator ładnych twarzyczek i piękne panie, wszyscy dobrze wywiązali się ze swych zadań. Zatem, prosimy częściej o takie wieczory, chociażby z mniejszą paradą i w skromniejsze] ramie!
Przepraszam bardzo czytelnika, że nie będę, z okazyi sztuki Oskara Wilde’a, powtarzał tradycyjnych komunałów, z których, osobliwą ironią rzeczy, utkana jest w znacznej części legenda „lorda Paradoxa“; że nie wspomnę ani o zielonym goździku w butonierce, ani