Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

nie wybuchnę literackim dytyrambem na cześć homoseksualizmu a na pohybel „obłudzie“. Nie iżby mi brakło dobrych chęci; ale, poprostu, nie bardzo wiem, jak przyczepić te wszystkie zdobycze mojej erudycyi do wczorajszej miłej komedyjki o dwóch młodych urwisach i dwóch sympatycznych panienkach; która to młodzież kojarzy się w dwie pary, reprezentujące, zgodnie z wymaganiami sceny angielskiej, poważną cytrę 30.000 (w przybliżeniu) funtów szterlingów rocznego dochodu.
A było tak: Dwudziestodziewięcioletni Dżon Uerting (zatrzymuję pisownię afisza, mimo iż mam co do niej poważne wątpliwości), pragnąc zachować powagę wobec swej pupilki Cecylii, a równocześnie szumieć swobodnie w czasie wycieczek do Londynu, wyroił fikcyjną postać brata swego Ernesta, na którego rachunek idą wszystkie szaleństwa. Oczywiście, młodociana Cesia, słysząc wciąż imię Ernesta wymawiane w domu z pobożną zgrozą, zawraca nim sobie główkę na nieznane; podczas gdy w przyjacielu Dżona, Aldżermanie Monkrajt (co ci Anglicy mają za przezwiska!), z kilku słów pochwyconych z ust przyjaciela rodzi się wybitne zainteresowanie osóbką tejże Cesi. Korzystając z przejętego sekretu, Aldżerman puszcza się na wieś, przedstawia się jako Ernest, ów lekkomyślny brat Dżona, i, w ciągu kwadransa, młodzi dochodzą do porozumienia. Równocześnie, zjawia się sam Dżon; a zjawia się w grubej żałobie, ponieważ, zakochawszy się w pannie Gwendolenie, córce lady Braknel, damy światowej w każdym calu, postanowił uśmiercić lekkomyślnego Ernesta i w istocie oznajmia jego zgon. Spotkanie dwóch młodzieńców, zjawienie panny Gwendoleny, mi-