Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/255

Ta strona została skorygowana.

luchne dąsy obu panienek, przeszkody ze strony lady Braknel, tworzą wątek dalszych zawiklań, które kończą się szczęśliwie najbardziej sensacyjnem odkryciem: Dżon Uerting, zgubiony jako niemowlę przez guwernantkę w walizie podróżnej, do której włożyła go z roztargnienia, jest synem lorda... (mniejsza o to jakiego lorda), a rodzonym bratem Aldżermana! Lekkomyślny brat nie był tedy mytem, ale najprawdziwszą, chociaż mimowiedną prawdą.
Umyślnie streściłem sztukę od strony nonsensu, gdyż należy on do charakterystyki lekkiej komedyi angielskiej, która, o wiele śmielej jeszcze niż francuska, skacze równemi nogami w szczere błazeństwo, zawsze bardzo niewinne, często mocno zaprawne cyrkową przymieszką. Purytanizm obyczajowy broni szukać zabawy w obrazach grzesznej miłości lub zdrady małżeńskiej: stąd konieczność zastąpienia ich pieprzem karkołomnych, groteskowych pomysłów. Niedawno wznowiona Ciotka Karola może służyć za klasyczny wzór tego rodzaju. Ale jakże magicznie przetwarza się on w rękach Wilde’a! Ile świeżości i wdzięku zdołał tchnąć dandys poeta w musową banalność dwóch zakochanych par! Ile młodego zuchwalstwa przemyca pod tymi niewinnymi pozorami! Jak umie, wyszedłszy z równie karkołomnych sytuacyj, prześlizgnąć się po nich leciutko w ekwilibrystykę myśli: ta sama zasada, ale przeniesiona w sferę intelektu. Stąd rodzi się ów nieustający, błyskotliwy paradoks, którym Wilde, w każdej replice niemal, chłoszcze krew flegmatycznych i sytych wyspiarzy.
Bo, aby dobrze rozumieć i smakować Wilde’a, trzeba