czności; otóż, tytuł sztuki w oryginale brzmi podobno: Importance of being Earnest, t. zn., dosłownie, „ważność bycia Ernestem“, przyczem earnestznaczy równocześnie po angielsku poważny, człowiek seryo. To, iż właśnie imię Ernest staje się nom de guerre skończonego hulaki, nadaje owej igraszce słownej, ciągnącej się prawie przez cały akt drugi, smak, który po polsku przepada zupełnie.
Wystawienie sztuki Wilde’a, był to, ze strony „Bagateli“, czyn odwagi, uwieńczony zresztą naogół powodzeniem. Pp. Orzechowski i Brzeski w pierwszym akcie czuli się może cokolwiek przytłoczeni ciężarem swojej pozycyi socyalnej i dobrobytu, później jednak, znalazłszy się sam na sam z ładnemi dziewczynkami, rozkrochmalili się, łącząc szczerą werwę ze światową poprawnością. Dobrze sekundowały im pp. Hańska i Modzelewska; był to razem miły kwartecik młodości i uciechy z życia. P. Sznage, jako lady Brankel, trafnie nakreśliła karykaturę niewolnicy konwenansu. Reżyserya p. Wysockiego jak zawsze staranna, część dekoracyjna bez zarzutu.
Na liczne zapytania, spowodowane wątpliwą reputacyą autora, oświadczam, iż sztuka jest najzupełniej dla panien.