w mózgu szczerego artysty w tak strasznych obrazach, budzi we mnie mętne podejrzenie że jeszcze nas może niejedno czeka... Tfy! na psa urok.
Jednym jeszcze rysem utwór Rostworowskiego tkwi w średniowieczu, mianowicie swoją symplifikacyą problemów socyalnych. Jedni mają, drudzy nie mają, i chcieliby wydrzeć albo wyprosić: oto ekonomia społeczna, którą z pewnością uznałby za swoją jakiś interesujący się temi problemami zakonnik z czasu Wojen Chłopskich; ta sama, którą, z tak rozkoszną naiwnością, formułuje jeszcze głodomór Villon w swoim Wielkim Testamencie. Klasztor był naturalnym pośrednikiem między bogaczem a nędzarzem, zupełnie naturalnie tedy widział tylko tę formę problemu. Jestto zresztą dowodem poczucia stylu u Rostworowskiego, iż, obrawszy za formę ramy dawnego misteryum, oblekł skomplikowaną współczesną myśl w tę symplistyczną filozofię społeczną.
Natomiast stajemy mocną nogą w nowożytnej, i to najbardziej nowożytnej historyi teatru, gdy się zbliżamy do Rostworowskiego jako artysty. Cóż to za maister sceniczny! Co za pewność ręki w operowaniu masami, w prowadzeniu przez trzy akty tak karkołomnej rzeczy jak abstrakcyjna akcya, oparta na abstrakcyjnych postaciach; jakie stopniowanie napięć, co za obrazy, co za efekty! A język! W żadnym może z dotychczasowych utworów, Rostworowski nie zagęścił się do takiej siły słowa. Krwawa satyra społeczna, paradne dworowanie z „mądrości“ ludzkiej w zabawnej figurze uczonego, wreszcie wściekłe wprost w swej niszczącej furyi apostrofy Włóczęgi, znajdują tu w wierszu poety giętkie
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/266
Ta strona została skorygowana.