Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

i wiodące w jaśniejszą przyszłość. Przytem, za miesiąc niespełna będzie wiosna, bzy zakwitną! Jestem niepoprawnym błaznem i marzycielem; wyznaję, iż trudno mi oddychać w tak trzeźwej i ponurej atmosferze jaką zieje utwór Rostworowskiego. Ale wrażenie robi! Broniłem mu się jak umiałem; na odtrutkę, zachodziłem w antraktach na gawędę do loży pewnej Ślicznej i arcyświatowej pani; wszystko na nic; zmógł mnie w końcu brat Hubert. Podczas pisania tej recenzyi, zacząłem nucić jakąś sentymentalną piosenkę: po chwili, z przerażeniem usłyszałem, że wyciągam przez nos Dies irae, dres illa..
Konkluzya: Mimo wszystko com tu nabajdurzył na końcu, potrosze dla zablagowania tego wstrząsu jakiego doznałem na wczorajszej premierze, trzeba stwierdzić, iż, w nowym utworze Rostworowskiego, zyskał teatr polski dzieło niepospolite, wysoce oryginalne i posiadające pierwszorzędne wartości literackie i sceniczne: godne nazwiska swego autora.
Przygotowanie Miłosierdzia było niezwykle staranne, co należy podnieść tem bardziej, iż przypadło ono na zakończenie gościny p. Wysockiej, połączonej, dla dostojności swego repertuaru, z ogromnemi nasileniem pracy teatralnej. Niech mi wolno będzie, z okazyi kończących się występów p. Wysockiej, wyrazić jej szczery hołd i wdzięczność za wszystko co wniosła w ciągu tych kilku tygodni; za to umiłowanie poezyi i sztuki, za jej zapał, energię, niezmordowaną pracę reżyserską i pedagogiczną, nie mówiąc o jej własnym talencie. W ciągu pobytu p. Wysockiej na naszej scenie, trup, trzeba przyznać, ścielił się gęsto; jedynie