Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/269

Ta strona została skorygowana.

pogodna Panna Mężatka Korzeniowskiego ocalała z olbrzymiego procentu śmiertelności bohaterów w wystawianych przez nią sztukach; ale jeżeli kiedy, to tu można powiedzieć, że ten posiew krwi rozlanej przez p. Wysocką stanie się na długo zadatkiem nowego życia naszej sceny.
P. Wysocka grała w Miłosierdziu „Dziadówkę“; stworzyła postać skończoną, wrażającą się w pamięć zarówno znakomitą maską jak siłą wyrazu. Rolę Włóczęgi, wymagającą niesamowitej wręcz potęgi, odtworzył p. Bracki; nie wlał w nią może wszystkiego coby można, ale grał dobrze i wymownie. Bardzo ucieszną sylwetę Uczonego rzucił na posępne tło sztuki p. Nowakowski; p. Wasilewski (Kaznodzieja), p. Gurtner (Bogacz), p. Dobrzański (Tyran), trafnie oddali ton postaci.
Niezwykle trudną w Miłosierdziu jest rola Chórów. Te chóry są obecne cały czas na scenie, bezustannie towarzyszą akcyi, biorą w niej udział mimiką i głosem. Uczucia, jakie wyrażają kolejno, niezmiernie ważne są do zrozumienia idei utworu. Otóż, równocześnie, osiągnąć i potężne efekta wokalne tego „oratoryum“, i nie uronić nic ze zrozumiałości słów, to zadanie arcytrudne, bodaj czy możliwe? Zrobiono, zdaje się, co było można w tej mierze; powołano do chórów najlepsze siły naszego teatru; mimo to, nie można po wiedzieć, aby tekst wychodził zupełnie przejrzyście.

Miłą niespodzianką było pojawienie się dyr. Trzcińskiego w roli „reżysera“ w Prologu.