Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

scenie, podając sobie z rąk do rąk figury i sytuacye, nie siląc się być czemś więcej niż tem do czego ją Pan Bóg stworzył. W kilkunastu teatrach Paryża, codziennie grywa się doskonałe sztuki; — ile z nich przejdzie do literatury?... cóż za niedyskretne i niewłaściwe pytanie!...
Teatr polski nie ma tak daleko sięgających tradycyj, ale ma je piękne. Wyszedł on naprawdę — niema wstydu tego powiedzieć, boć, ostatecznie, wszystko z czegoś się rodzi — z końcem XVIII wieku z teatru francuskiego, zakwitł rychło cudownym geniuszem Fredry i szedł niezmącenie po tej linii aż późno w głąb wieku XIX. Kulminacyjnym punktem jego rozwoju (mówię wciąż o ciągłości repertuaru, nie o poszczególnych talentach) jest okres znaczący się nazwiskami Zalewskiego, Blizińskiego, Lubowskiego, Mańkowskiego, Dobrzańskiego, Bałuckiego, Jasieńczyka etc., etc. Wtedy, istniał ciągły repertuar polski i był poniekąd odbiciem polskiej codzienności. Repertuar obcy, którym zasilały się polskie teatry, był wówczas również jednolity, oparty prawie wyłącznie na twórczości dramatycznej francuskiej: Augier, Pailleron, Dumas syn, Sardou, etc. Najlepszym wyrazem tego teatru był styl warszawskich Rozmaitości, oraz Koźmianowska epoka w Krakowie.
Dość nagłe odchylenie tej linii następuje w ostatnim dziesiątku lat ubiegłego wieku. Wskutek specyalnych warunków ówczesnego polskiego życia, punkt ciężkości teatru, jak i wielu innych działów umysłowości polskiej przenosi się na jakiś czas do Krakowa. Otóż, w przeciwieństwie do Warszawy, Kraków, przez swoje