Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/54

Ta strona została skorygowana.

nieświadomością samego siebie, ciążeniem naśladownictwa, lenistwem, zwątpieniem; później, po wyzwoleniu z czeladnika na majstra, znów walka, trudniejsza może jeszcze, z pokusami łatwych zarobków, tanich tryumfów, ustępstw czynionych przeciętnemu gustowi, z bezwładem rutyny... A to wszystko, wciąż wikłające się owym leitmotivem życia artysty — kobietą. Za młodu, odciągający od pracy wieczny głód miłości, ironicznie kontrastujący z niedoborami butów, bielizny i „drobnych“ w portmonetce; niebezpieczeństwo zaprzepaszczenia życia w pierwszych ramionach, które się miłosiernie otworzą; później, w miarę rozgłosu, powodzenia, kobieta wciskająca się ze wszystkich stron w życie, kradnąca czas, siły...
Twórczość domagająca się wrażeń; „wrażenia“ dążące do tego aby jej wyróść ponad głowę i zagarnąć dla siebie wszystko; rozpaczliwa świadomość że sztukę i życie opędza się tym samym kapitałem; ciągłe dążenie do spoczynku, równowagi, podczas gdy niepokój i zwichnięcie równowagi są samym-że warunkiem tworzenia; — oto najpobieżniej tylko naszkicowane elementy tej organicznej choroby, jaką jest życie artysty w okresie kształtowania samego siebie.
Roman Worycki jest malarzem. Jako człowiek jest zupełnie nul; ale ktoby, z tego powodu, chciał wątpić w jego talent, tenby dowiódł iż nigdy w życiu nie obcował ze światem malarskim. Aby perypetye artysty na scenie były interesujące, wiara w jego talent jest konieczną; dlatego też autor, obierając za bohatera malarza, niepospolicie ułatwia sobie zadanie.
Worycki ma towarzyszkę; jest nią Rena, wolny ptak