Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

nimi — nie było. Słowem, wszystko się kończy dobrze i na pożytek społeczeństwa.
I oto autor dał nam analitycznie przeprowadzone dzieje jednego z tych mezaliansów, tak częstych w życiu artystów, a tyle zawsze wywołujących zdumień i komentarzy. A kto wie, czy to nie jest jedyne rozwiązanie życia dla wielu z tych niespokojnych, wrażliwych, słabych natur. Równocześnie pracować, tworzyć, myśleć o praktycznej stronie życia, parać się z psychicznym problemem kobiety i wymaganiami miłości nastrojonej na wysoki kamerton — to dla nich nad siły. W ten sposób, mają zapewniony bodaj ów słynny „opierunek“ i chleb powszedni miłości, zachowując zarazem dużo swobód w artystycznej włóczędze myśli, wyobraźni i wrażeń. Jan Jakób Rousseau i Teresa Levasseur, to para niemniej klasyczna co Petrarka i Laura. To dwie strony jednego i tego samego medalu. Marzenie i — Rzeczywistość.
Rzeczywistość jest sztuką dobrze pomyślaną i dobrze przeprowadzoną. Co więcej, dobrze przeprowadzoną do końca; w przeciwstawieniu do tych tak częstych dyletanckich utworów „obiecujących talentów“, gdzie, po interesującym pierwszym akcie, brnie się, z każdym następnym, z rozczarowania w rozczarowanie. Czujemy tu rasowego pisarza scenicznego, który umie zostać zewnątrz swoich figur, napełnić je logiczną myślą i pozwolić działać wyemancypowanym już od jego woli charakterom. Trudny problem fabuły rozgrywającej się między czworgiem osób — trzy kobiety dokoła jednego mężczyzny — rozwiązany naogół szczęśliwie; akcya z natury rzeczy nie bogata w epizody, rozwija się