Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

pieśni jadacze lotosu, zawsze musieli kiedyś swoim mieczem wyrąbywać i swoim trudem musieli na nich budować jacyś żywiący się mięsem Kefaleńcy. Aby dziś Woodrow Wilson mógł, z za morza, nieść Staremu Światu ewangelię pokoju i wolności, na to musieli niegdyś okrutni konkwistadorzy wyciąć w pień całe plemiona lotofagów zamieszkujących dziewicze prerye i lasy, a ziemia zlana niewinną krwią musiała przez parę wieków służyć za asylum wszystkim opryszkom starej Europy, praojcom i twórcom dzisiejszej chlubnej Ameryki. Zdaje mi się tedy, że hodowla ideału jest sprawą bardziej tajemniczą i skomplikowaną. Wspomniałem umyślnie Amerykę, gdyż jeżeli co mi przywodzi na pamięć sztuka p. Szukiewicza, to owe czytane za młodu historye najazdu Kortezów i Pizarrów na łagodne, wysoko, na swój sposób, kulturalne plemiona Indyan; owego słodkiego, szlachetnego króla Montezumę, który, pieczony na żarzącym ruszcie, pocieszał skarżącego się towarzysza słowy: „Przyjacielu, zaliż ja na różach spoczywam“? I minął dobry król Montezuma bez śladu wraz z całym swojem plemieniem, i nie zmartwychwstał w promiennej postaci, i, co gorsza, pies z kulawą nogą nie zatroszczył się o to. Dlatego jeżeli istotnie sztuka p. Szukiewicza jest aluzyą do niedawnej przeszłości, i jeżeli to nas, Polaków, ma ucieleśniać plemię lotofagów, to niechaj nas Bóg broni od tego „idealizmu!“ Raczej już pragnąć, aby w nas obficiej niż dotąd wcieliła się owa, jedynie, niestety, twórcza Goethe’owska cząstka jener KraftDie stets das Böse will, und stets das Gute schafft...