Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/79

Ta strona została skorygowana.

także i w zakresie retrospektywnym; jestem przekonany, że wiele relikwij polskiej literatury spokojnie w proch zetleje w swoich relikwiarzach, podczas gdy imię Fredry, nie przesłaniane już przez mgły i dymy narodowych smutków, jaśnieć nam będzie coraz żywszym blaskiem wielkiej sztuki, jak we Francyi imię Moliera.
Oglądać Śluby panieńskie na scenie jest zawsze rozkoszą; wiele musieliby dołożyć starań aktorzy aby tę rozkosz zamącić. A przytem, ileż teatralnych wspomnień wiąże się z tą sztuką!... Na scenie krakowskiej, Śluby mają swoją bogatą historyę: nie będąc zgrzybiałym starcem, pamiętam jednakże tej historyi okres bardzo, bardzo długi. Pamiętam Śluby, grane jeszcze niemal jako współczesną komedyę; jeżeli się nie mylę, w zwyczajnych sukniach i surdutach, w obojętnej ramie jakiegoś banalnego tekturowego pokoju — i grane, mimo to, znakomicie. O stylu fredrowskim nie wiele rozprawiano wtedy, bo ten styl był jeszcze czemś bardzo bliskim swą tradycyą, w typach, w zacięciu, traktowaniu wiersza. Naraz — zeszło się to, zdaje mi się, z otwarciem nowego teatru — powiał w gościnny dwór pani Dobrójskiej wietrzyk muzealny. Odkryto mianowicie wówczas, iż jestto sztuka par excellence „stylowa“; ustalono ściśle datę, w której rozgrywa się akcya; wypatrzono jakie fotele, kantorki, szpinety mogły stać w pokoju, a jakie miniatury i obrazy wisieć na ścianach; skopiowano wiernie z kostyumologii fryzury panien, rajtroczki Gustawa, halsztuki Albina; słowem, każda figura mogła powędrować prosto do muzeum za gablotkę. I stało się, że, na jakiś czas, przy doskonałej i bardzo uczonej stylizacyi, zapodział się