Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

Aniela, jestto najbardziej urocze wcielenie „woli bożej“ jakie kiedykolwiek dreptało na dwóch łapkach w literaturze polskiej; rola niewinno-zmysłowa, harfa kobiecości, grająca za samem zbliżeniem męskiej dłoni... Czegóż-bo niema w tej roli: i duma dziewicza, i tak drażniący erotycznie takt doskonale wychowanej panny, bierność hurysy, wdzięk, marzenie, poezya — i to polskie cielątko wreszcie którego rasa rozpleniła się później tak szczęśliwie. Nieraz żałowałem, że tego rodzaju igraszki nie są u nas w modzie: bardzobym pragnął, aby ktoś napisał dalszy ciąg Ślubów panieńskich, tak jak istnieje dalszy ciąg Mizantropa, lub owe przemiłe fantazye Juliusza Lemaître „na marginesie“ klasycznych arcydzieł. Często wprawdzie bywa, iż, z zapadnięciem kurtyny, sztuka się nie kończy lecz zaczyna; ale tu, dalsze koleje pp. Gustawowstwa byłyby szczególnie zajmujące, i nieraz zdarzyło mi się zadumać nad tem, co życie zrobi z tej sympatycznej panny Anieli Dobrójskiej... P. Białkowska dużo uchwyciła z wdzięku tej postaci, ale nie wszystko; „wola boża“ była bez zarzutu; to już wiele, jak sądzę? Role p. Dobrójskiej i Radosta spoczywały w doświadczonych rękach p. Kosmowskiej i p. Jednowskiego: p. Kosmowska opracowała swoją, jak zawsze, bardzo starannie, p. Jednowski potrosze w myśl hasła „jakoś to będzie“: hasło bardzo polskie, i z tego chyba tytułu na miejscu w arcydziele Fredry. Traktowanie wiersza przez artystów nie było, na ogół, bez usterek: tak np. często powtarzającego się słowa waryat Fredro używa po staroświecku jako trzyzgłoskowego: wa-ry-jat; wymawiając je dwuzgłoskowo: warjat, za-